Black Noodle Project, The – When The Stars Align, It Will Be Time…

Tomasz Dudkowski

Tym razem stosunkowo krótko, bo zaledwie 2 lata, grupa The Black Noodle Project kazała czekać swoim fanom na nowe wydawnictwo. A tych, szczególnie w Polsce i wśród słuchaczy audycji Mały Leksykon Wielkich Zespołów, nie brakuje. Działający od ponad 20 lat francuski zespół przez większość swego istnienia dowodzony był przez Jérémiego Grimę. Jednak po nagraniu albumu „Divided We Fall” (2017) przekazał on stery w ręce wieloletniego drugiego gitarzysty i wokalisty Sébastiena Bourdeix. Wówczas jeszcze nie wiadomo było czy to było pożegnanie Grimy z popularnymi Czarnymi Kluchami, czy też tylko chwilowa przerwa w muzycznej karierze. Niestety wiele na to wskazuje, że jednak to pierwsze, gdyż Jérémie postanowił skupić się całkowicie na pisaniu książek.

Napisałem „niestety”, gdyż materiał zawarty na poprzednim krążku, „Code 2.0” (2020), niespecjalnie mnie porwał. Brak dotychczasowego lidera mocno odcisnął swoje piętno na zawartości, w zdecydowanej większości instrumentalnej, płyty. Była ona także pierwszym nieanglojęzycznym krążkiem w dyskografii Francuzów. W jedynym utworze wokalnym („Acte Final”) płyty Sébastien śpiewa wraz z żoną Sandrine, ale po francusku. I choć nie było to złe wydawnictwo, mające swój klimat, to jednak raczej do niego nie wracam.

Opublikowana w czerwcu pieśń zapowiadająca nowy album, zatytułowana „Black Moment”, wzbudziła moje zainteresowanie. Odbiega ona jednak od dotychczasowego brzmienia grupy. Bo, o ile mieszanka post rocka i metalu, z fajnie pulsującym basem, nie jest jeszcze jakimś wielkim zaskoczeniem, to już pojawienie się kobiety za mikrofonem i pozostawienie jej na wyłączność warstwy wokalnej już tak. Sab Elvenia, bo tak nazywa się ta pani, to francuska multiinstrumentalistka i wokalistka jednoosobowej grupy metalowej The Fundamental Wisdom Of Chaos. Jednak myli się ten, kto sądziłby, że dodała ona więcej ostrości nagraniu. W odróżnieniu od macierzystej formacji, gdzie prezentuje ona pełną paletę swoich możliwości od lirycznego śpiewu do growlu, tak tu demonstruje jedynie subtelniejszą stronę swojego wokalu. Efektem tego jest złagodzenie brzmienia The Black Noodle Project w ścieżkach z jej udziałem. Pozostałe dwa utwory, w których śpiewa, to bogata w brzmienie gitary akustycznej, podsycona subtelną elektroniką ballada „Time” oraz prawie ośmiominutowy kawałek „Stormy Weather”. Szczególnie to drugie nagranie intryguje. Jego pierwsza część, instrumentalna, zwraca na siebie uwagę linią basu, ciekawym motywem gitarowym oraz intrygującą wokalizą. Mniej więcej w połowie na pierwszy plan wysuwa się gitara akustyczna, fortepian, wiolonczela (gościnnie gra na niej Charlot Riveiro) oraz wokal Elvenii sprawiając, że klimat robi się balladowy. Artystka stworzyła także warstwę liryczną do śpiewanych przez siebie utworów. Dotykają one tematów odrzucenia, przemijania, odnajdywania siebie na nowo, miłości.

“Take my time, bring me back to life,

Make me feel like my life means something.

The illusion of time is just a cloud above our heads waiting...

The clock is ticking for me, as my heart is beating for you.

Feeling through, passing through the path of existence... Love, pain, life, death.

 

I want my rebirth to take place in this life of mysery...

I don't wanna be ready only when my time comes, at last...

I wanna live, love, feel, here and now when there's still time.

Be my guide, my ally, in my neverending quest of my inner child's cries...

 

Don't be my enemy when I see your marks

In my flesh my bones, my eyes, in my spirit filled with doubts...

Giving up all my dreams, shattered like my soul, cutting me like a knife

In my heart, in my flesh, my bones, my eyes...

Time just flies, take my time...

Feeling through, passing through the path of existence... Love, pain, life, death.”

(„Time”)

Pomiędzy ścieżki z udziałem wokalistki wpleciony został utwór, który już tak nie odbiega od wcześniejszych dokonań The Black Noodle Project. „Give Us Hope”, bo o nim mowa, to niespełna siedmiominutowa gitarowa podróż w ostrzejsze rejony, choć rozpoczynająca się dość delikatnie za sprawą nienachalnej elektroniki i przyjemnego motywu gitarowego. W ten muzyczny podkład wplecione zostały słowa wypowiadane przez Abbé Pierre’a (Henri Grouès, 1912-2007) podczas przemowy w 1954 roku. Ten francuski duchowny, założyciel ruchu Emmaüs, którego celem jest pomoc najuboższym, bezdomnym czy też uchodźcom, działający także jako polityk, nie po raz pierwszy zagościł w nagraniach francuskiego zespołu. Jego wypowiedź możemy usłyszeć choćby w nagraniu „The World We Live In” z albumu „Ready To Go”.

Album uzupełniają, a dokładniej otwierają i zamykają go, dwie ścieżki, w których możemy usłyszeć głos lidera. Pierwszą z nich stanowi nagranie „Welcome To Hell”, które rozpoczyna się klawiszowym, posępnym intro, ustępujące potem miejsca zdecydowanym riffom gitary. W końcówce następuje wyciszenie i na pierwszy plan wysuwa się fortepian oraz przetworzony głos Sébastiena, który jednak nie śpiewa, a jedynie deklamuje tekst. Natomiast na finał otrzymujemy najdłuższą w zestawie, prawie dziewięciominutową, kompozycję zatytułowaną „Behind The Light”. Tu lider czaruje mieszanką spokoju, którą stanowią subtelne dźwięki gitary akustycznej, z potęgą riffów wydobywanych z elektrycznej wersji instrumentu. Tu wreszcie słyszymy jak Bourdeiux śpiewa. Jego delikatny głos wybrzmiewa w trakcie zaczynającego się mniej więcej w środku wyciszenia, w którym dominuje delikatna elektronika połączona z równie subtelną partią gitary.

Jak wspomniał lider w jednej ze swych wypowiedzi, miał on trochę skomponowanego materiału, który został mu po nagraniu „Code 2.0”, ale nie wiedział czy zaprezentować go słuchaczom. I tu z nieoczekiwaną pomocą przyszedł mu znajomy, który powiedział, że „nadejdzie czas, kiedy gwiazdy się zrównają” („it will be time, when the stars will align..."). To był impuls. Bourdeix uznał, że to zdanie jest bardzo poetyckie i postanowił, że (po lekkiej modyfikacji) stanie się ono tytułem nowego wydawnictwa. Innego niż wcześniejsze, choć pierwiastek dawnych nagrań został zachowany.

Nie jest to płyta progrockowa. Odejście Grimy pozbawiło grupę nie tylko charakterystycznego wokalu, ale przede wszystkim odarło ją z gitarowych solówek natchnionych duchem Pink Floyd. Jeśli musimy już szufladkować muzykę, to nową propozycję Czarnych Kluch włożyłbym do tej z napisem „post rock”. Na pewno na plus trzeba zapisać liderowi, że nie boi się zmian. Pojawienie się na krążku wokalistki wprowadziło powiew świeżości. Z historii wiadomo, że już niejeden wykonawca dokonywał wolty zmieniając styl, z którym był początkowo kojarzony, często odnosząc spory sukces. Czy tak będzie w przypadku Francuzów? Zobaczymy. Opisywany album nie każdemu miłośnikowi zespołu przypadnie do gustu. Jednak trzeba przyznać, że The Black Noodle Project wersja 2022, czyli duet Sébastien Bourdeix (wokal, gitary, bas, instrumenty klawiszowe) oraz Tommy Rizzitelli (perkusja) wraz z zaproszonymi gośćmi stworzył interesującą propozycję. Obcowanie z trwającą zaledwie 41 minut płytą przysparza wiele przyjemności i zachęca, by zapętlić ją w odtwarzaczu. Ja tak robię. A dzięki „When Stars Will Align, There Will Be Time…” będę oczekiwał z większym spokojem i zainteresowaniem ich przyszłych wydawnictw.

Na koniec wspomnę jeszcze, że bajkową okładkę stworzyła znana francuska ilustratorka Sandrine Replat znana także jako Senyphine, która już wcześniej współpracowała z zespołem ozdabiając swoją pracą kopertę płyty „Eleonore” (2008). Nowy album ukazał się pod szyldem niemieckiej wytwórni Progressive Promotion Records, a w Polsce dystrybuowany jest przez Lynx Music oraz Oskar Records.

MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok