Transatlantic – The Absolute Whirlwind–Live At MorseFest 2022

Tomasz Dudkowski

Międzynarodowa supergrupa Transatlantic ma na swoim koncie pięć albumów studyjnych i aż sześć (do tej pory) zestawów koncertowych, z których jeden nosił tytuł „More Is Never Enough”. Idealnie oddaje on wydawniczą filozofię zespołu, na co dowodem jest opublikowany pod koniec kwietnia kolejny box wypełniony nagraniami na żywo, zatytułowany „The Absolute Universe – Live At MorseFest 2022”. Czy przy tej ilości tego typu publikacji warto raz jeszcze poświęcić trochę czasu i (chcąc nabyć fizyczną wersję) pieniędzy, by zapoznać się z najnowszą propozycją kwartetu Neal Morse – Roine Stolt – Pete Trewavas – Mike Portnoy? Moją odpowiedź na to pytanie znajdą Państwo na końcu tego tekstu.

Ale po kolei. W ubiegłym roku ukazała się płyta „The Final Flight – Live At L’Olympia”, która dokumentowała ostatni występ trasy promującej album „The Absolute Universe”. Trasy, która rozpoczęła się w Glenside w USA 15 kwietnia 2022 roku. Dokładnie dwa tygodnie później muzycy dotarli do Cross Plains w Tennessee, by w Life Center Church wystąpić jako gwiazda organizowanego przez Neala festiwalu MorseFest. I to dwukrotnie – 29 i 30 kwietnia, każdego wieczoru przedstawiając publiczności inny set. Dodatkowo na scenie kwartetowi, oprócz etatowego na tej (i poprzedniej) trasie muzyka towarzyszącego w osobie Teda Leonarda (Enchant, Spock’s Beard, Pattern-Seeking Animals), pojawił się żeński chór (Debbie Bresee, Julie Harrison, Amy Pippin, April Zachary), kwartet smyczkowy (Josee Weigand Klein – 1. skrzypce, Kristi Smith – 2. skrzypce, Claire Withcomb – altówka i Gideon Klein – wiolonczela) oraz Philip Martin, który grał na dodatkowych instrumentach perkusyjnych. Zatem specjalnie na te dwa wieczory skład Transatlantic rozrósł się do 14 (!) osób.

Pierwszy z wieczorów rozpoczął się od otwierającego płytę „Kaleidoscope” (2014) nagrania „Into The Blue”. Wspominałem, że na poprzedniej koncertowej płycie zabrakło przedstawicieli tego albumu, co dla mnie nie było specjalną wadą. Na szczęście tu wybrano najciekawszy fragment tamtego wydawnictwa. Jako trzecie w setliście pojawił się jeszcze utwór z tego albumu – „Shine”, zadedykowany (podobnie jak całe wydawnictwo) nieżyjącemu już wielkiemu fanowi zespołu, Paulowi Hanlonowi. Wykonanie zostało poprzedzone stosownym przemówieniem Neala. Cóż, nigdy nie byłem specjalnym fanem tego nagrania. Ot, zwykła piosenka. Jednak w tym kontekście wybrzmiała jakoś inaczej, bardziej przejmująco, chwytając za serce.

Pierwszą część tego występu uzupełniają dwa nagrania z debiutu („SMPTe” (1999)), cover Procol Harum, od którego de facto zaczęła się historia Transatlantic, czyli „In Held ('Twas) in I” oraz utwór, który po prostu zawsze musi się pojawić, poprzedzony gitarowym duetem Morse – Stolt, „We All Need Some Light”. Tu został wzbogacony klimatyczną partią instrumentów smyczkowych, a główna linia wokalna podzielona została tradycyjnie pomiędzy Neala, Roine i Teda.

Głównym daniem tego wieczoru była zagrana w całości suita „The Whirlwind”, która wypełnia drugi dysk audio. Porywająca prezentacja uznawanego za jedno z największych, a może i największe, dokonań grupy żadnego fana nie pozostawi obojętnym. Od pełnego symfonicznego rozmachu (kwartet smyczkowy robi tu różnicę) „Overture / Whirlwind” przez potężny „The Wind Blew Them All Away” (tu świetną pracę wykonują z kolei panie w chórkach), przebojowy „Out Of The Night”, cudownie nastrojowy „Rose Colored Glasses”, funkujący „Set Us Free”, zadziorny „Lay Down Your Life” (śpiewany przez Leonarda), mroczny „Is It Really Happening?” aż po wielki finał w postaci duetu „Dancing With Eternal Glory / Whirlwind (reprise)” muzycy zabierają nas na wspaniałą progrockową podróż swoim sterowcem.

Drugi wieczór rozpoczął się od niemniej rewelacyjnego wykonania w całości albumu „The Absolute Universe”. Koncertową odsłonę najbardziej rozbudowanego wydawnictwa w karierze grupy opisałem przy okazji recenzji płyty „The Final Flight – Live At L'Olympia”, więc tu tylko wspomnę, że wzbogacone o dodatkowe głosy, perkusjonalia i, przede wszystkim, kwartet smyczkowy przedstawienie wersji „The Ultimate” naprawdę powala potęgą brzmienia.

Na bis muzycy przygotowali nie lada gratkę w postaci dawno nie słyszanego na żywo nagrania tytułowego z drugiej płyty „Bridge Across Forever”. Na scenę powrócili tylko Neal Morse, Roine Stolt i kwartet smyczkowy. Głównym aktorem jest tu oczywiście ten pierwszy, przejmująco śpiewający na tle fortepianowego podkładu wzbogaconego o dźwięki skrzypiec, altówki i wiolonczeli oraz delikatnych gitarowych ozdobników. Po tym, niemal intymnym, utworze przyszłą pora na wielki finał w postaci wiązanki utworów z dwóch pierwszych płyt kwartetu. Ze sceny wybrzmiały połączone ze sobą fragmenty nagrań „Duet With The Devil”, „My New World”, “All Of The Above” i „Stranger In Your Soul”. Jeszcze tylko ukłony i pierwszy (i prawdopodobnie jedyny) występ Transatlantic na MorseFest dobiegł końca. Z opisu umieszczonego wewnątrz wydawnictwa można przeczytać, że był to także ostatni festiwal w tym miejscu, bo niedługo potem budynek został sprzedany.

Ogromne przedsięwzięcie muzyczne – dwa wieczory, z których w każdym z nich zaprezentowany został inny set nagrań wypełnia prawie 4 i pół godzinny zestaw wydany z wielkim rozmachem. Pięknie prezentujący się 10-calowy artbook kryje w sobie aż pięć płyt kompaktowych oraz dwa Blu-raye. Niestety na tych dwóch ostatnich dyskach próżno szukać miksu przestrzennego w formacie 5.1, że o Dolby Atmos już nie wspomnę. Cóż, można było się spodziewać czegoś więcej niż tylko stereofonicznej ścieżki. Wizualnie to poprawnie zrealizowany materiał, bez fajerwerków. Czternaścioro muzyków, za plecami których umieszczone zostały trzy ekrany, na których wyświetlane były różne wizualizacje lub też zbliżenia artystów. Do tego raczej spokojne światła i pojawiające się od czasu do czasu dymy, które wprowadzały nutkę tajemniczości m.in. podczas prezentacji utworów „Solitude” czy „Bridge Across Forever”. Dodam, że w lipcu fani, którzy niekoniecznie czują potrzebę posiadania tak rozbudowanego wydawnictwa, a jednocześnie chcący postawić na półce zapis tego materiału w wersji fizycznej, będą mogli nabyć samodzielna wersję wizyjną umieszczoną na dwóch Blu-rayach w „zwykłym” pudełku.

25 lat po debiucie kwartet Stolt – Morse – Portnoy – Trewavas oddaje nam do rąk swoje, już siódme, koncertowe wydawnictwo. Wracając do zadanego we wstępie pytania – „Czy warto sięgnąć po nie?”- cóż, podchodziłem do niego z dużym dystansem i z półką wypełnioną poprzednimi koncertowymi dokumentami. Jednak koniec końców mogę odpowiedzieć, że tak. To po prostu swoiste „Greatest Hits Live” zespołu podane w wyśmienitej formie. Jeśli jest to już naprawdę ostatnia odsłona muzycznych przygód sterowca, to trzeba przyznać, że kłaniają się publiczności z właściwym sobie rozmachem. To doprawdy epickie wydawnictwo w typowym dla Transatlantic stylu.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia